NTO, 9 stycznia 2007

Pasażerowie z Namysłowa są źli, bo pociągi notorycznie się spóźniają. Po południu na kurs do Wrocławia czeka się nawet 20 min. dłużej.

I tak jest od miesiąca, czyli od zmiany rozkładu jazdy – alarmują zdenerwowani podróżni.

Chodzi o cztery popołudniowe kursy składów jeżdżących w kierunku Wrocławia przez Namysłów i Oleśnicę. Zamiast o 13.16, 15.16, 17.16 oraz 19.16 pociągi przyjeżdżają co najmniej z kilkunastominutowym opóźnieniem.

– Wyjątkowo w piątek pociąg spóźnił się tylko pięć minut, ale to i tak przekracza ludzkie pojęcie – skarży się Dorota Podurgiel, która popołudniowymi kursami wraca z pracy w Namysłowie. – Niemal każdego dnia przyjeżdża minimum dziesięć minut lub nawet kwadrans po czasie. Raz czekaliśmy na pociąg aż pół godziny!
Pasażerka wspólnie z innymi osobami dojeżdżającymi do pracy w Namysłowie już kilkakrotnie interweniowała u przewoźnika. Do tej pory bezskutecznie.

– Pracownicy kolei tłumaczą, że po zmianie rozkładu jazdy w grudniu mają – jak to określają – kumulację na odcinku Kluczbork-Namysłów. Dlatego pociągi się spóźniają. Ale przecież to nie wina pasażerów, że tak, a nie inaczej ułożono rozkład jazdy – dodaje pani Dorota.

Niestety, pracownicy opolskiego Zakładu Przewozów Pasażerskich Polskich Kolei Państwowych również i przed nami bezradnie rozkładają ręce. Nie potrafią powiedzieć, kiedy wreszcie pociągi zaczną jeździć punktualnie.

– Mamy ogromny problem z dopasowaniem połączenia pociągów jadących od Lublińca z tymi w kierunku Namysłowa i Wrocławia – usprawiedliwia się Andrzej Szwed, dyrektor zakładu. – To wina prowadzonych tam robót kolejowych, które nie wiadomo kiedy się skończą. Aby zapewnić podróżnym możliwość złapania szybkiego połączenia pociągu, musimy niestety opóźniać wyjazd składów w kierunku Namysłowa. Nie wiem, jak długo to potrwa. Ale staramy się, by opóźnienia były nie większe niż dziesięć minut.

Pasażerowie, z którymi rozmawialiśmy na dworcu, są oburzeni. Ich zdaniem kolej powinna przynajmniej po południu zapewnić jeden pociąg przyjeżdżający o czasie.

– To jakaś bzdura, by ludzie dojeżdżający do pracy, a potem wracający do domów, musieli się spóźniać, bo kolej nie może sobie poradzić z robotami na torowisku – denerwują się podróżni.

Andrzej Szwed otwarcie przyznaje, że z ostatnim pociągiem odjeżdżającym o 19.16 z Namysłowa nie da rady nic zrobić.
– Musimy go opóźniać o kilka minut. To ostatni pociąg do Wrocławia i musimy dać szansę na przesiadkę innym podróżnym.

Jeśli chodzi o pozostałe połączenia, to pociągi mają już jeździć o czasie.
– Postaramy się, by w ciągu kilku najbliższych dni wszystko wróciło do normy, a przynajmniej żeby dwa pociągi jeździły punktualnie – obiecuje dyrektor.

Do sprawy będziemy wracać w najbliższych wydaniach nto.

Tomasz Dragan

Źródło: Artykuł w NTO