Dziennik, 21 stycznia 2009
Samorządy na przejęciu PKP Przewozy Regionalne wyszły jak Zabłocki na mydle. Miały dostać dobrze prosperujące przedsiębiorstwo, a będą musiały do niego dołożyć nawet 300 milionów złotych. Ucierpią na tym pasażerowie, bo aby zaoszczędzić pieniądze, województwa będą musiały likwidować połączenia. W najbliższym czasie z rozkładu może ich zniknąć nawet 600.
Oszczędności dopadły już województwo śląskie. Władze Przewozów Regionalnych ograniczył 108 połączeń – połowę zlikwidował, a przy drugiej połowie zmniejszył częstotliwość kursowania. I jak zapowiadają – to jeszcze nie koniec.
– Likwidację kilkudziesięciu połączeń zaproponowały nam śląskie władze Przewozów Regionalnych. Chcemy jednak, żeby została zrobiona korekta tego rozkładu, bo naszym zdaniem został zrobiony bez uzasadnionych przesłanek, żeby nie powiedzieć niechlujnie – mówi członek zarządu województwa Śląskiego Piotr Spyra.
– W sumie do likwidacji w całym kraju może pójść 500, a nawet 600 połączeń. Do tej pory połączenia regionalne były rozbudowywane i wszyscy myśleli, że czasy, kiedy likwiduje się kolej, są już za nami, tymczasem jest odwrotnie – mówi dyrektor w Zespole Doradców Gospodarskich TOR, Adrian Furgalski.
Oficjalnie decyzji o likwidacji jeszcze nie ma. – Na razie nie planujemy cięcia połączeń, choć rzeczywiście koszty prowadzenia firmy, ze względu na cenę energii, bardzo wzrosły – mówi rzecznik PKP Przewozy Regionalne Paweł Ney.
PKP Przewozy Regionalne w ostatnim czasie po latach zapaści zaczęły wychodzić na prostą, ale teraz grozi im załamanie. – Przyczyną jest przeprowadzana w zbyt wielkim pośpiechu, bez dokładnych badań i prawdziwego biznesplanu, wielka operacja, jaką było przejęcie od PKP przez samorządy przewozów regionalnych – mówi Furgalski.
Rzeczywiście biznesplan był „z kosmosu”. Zakładał np., że w tym roku spółka wyjdzie na zero, tymczasem aby tak się stało, samorządy muszą wyłożyć dodatkowe nieplanowane 300 mln złotych. Trudno się dziwić, skoro szacunki twórców „biznesplanu” były bardzo odważne, np. zakładano, że cena energii dla kolei wzrośnie w 2009 roku tylko o 20 procent (czyli o połowę mniej niż dla całej gospodarki), tymczasem tylko w styczniu ceny prądu dla kolei skoczyły o 90 procent. Dodatkowo PKP zanim oddały samorządom Przewozy Regionalne, przesunęły do Intercity niemal cały nowy tabor, zakupiony ze środków unijnych.
– Kondycja spółki, którą przejęliśmy na przełomie grudnia i stycznia, nie jest najlepsza. W ubiegłym roku dofinansowaliśmy Przewozy Regionalne sumą ok. 82 mln złotych, w tym roku przedstawili nam wniosek na 127 mln zł, czyli o 40 proc. większą. Ostatecznie podpisaliśmy umowę na ok. 100 mln zł dotacji, ale pierwsze, co zrobimy to przeprowadzimy audyt spółki, bo chcemy aby te pieniądze były zarządzane racjonalnie – mówi Spyra.
W rezultacie cierpią na tym pasażerowie. Na dodatek w niektórych województwach zdenerwowani dyrektorzy lokalnych Przewozów Regionalnych, którzy jeszcze nie podpisali umów o współpracę z PKP Intercity, zakazują informowania o pociągach Intercity w swoich rozkładach jazdy.
Dodatkowo najprawdopodobniej wzrosną ceny biletów na podróże mieszane Intercity i Przewozami Regionalnymi. Wcześniej kupowało się jeden bilet, z którym można było się przesiadać. Teraz trzeba będzie przy każdej przesiadce kupić nowy bilet w innej kasie – albo u lokalnego przewoźnika, albo w Intercity. A to spowoduje, że ceny mogą wzrosnąć. – Reforma miała być dobra przede wszystkim dla pasażerów, tymczasem oni nie mają zbyt wielu powodów do zadowolenia – dodaje Furgalski.
– Przeniesienie Przewozów Regionalnych pod władzę samorządów to dobre wyjście, które pomoże spółce wyjść na prostą. Efekty tego pasażerowie odczują w perspektywie kilku lat, bo nie jest to zmiana rewolucyjna ale ewolucyjna – uspokaja Ney. Do 2015 roku PKP Przewozy Regionalne mają otrzymać 7,5 mld złotych na nowy tabor.
Ilona Blicharz
Źródło: Dziennik (za Rynek Kolejowy)
Ciekaw jestem czy w Polsce nie ma ludzi którzy ogarnęliby ten bałagan.?
Podróżny jest zawsze osobą anonimową z którą nikt się nie liczy a jedynym sposobem na to lekceważenie jest to że wybierze inne rozwiazanie i zapomni o kolei.
Firmami państwowymi zarządzają menedżerowie na ciepłych posadkach i jest to dla nich bez znaczenia czy ta firma się zadłuża czy nie, bo podatnik i tak dołoży grosza .Myślę że sami z tych pociągów nie korzystają i czy ten pociag jedzie czy nie ,jest im to zupełnie obojętne.