NTO, 23 listopada 2008
Stanie się to prawdopodobnie 1 stycznia 2009 roku. Wejście do spółki – wspólnie z innymi samorządami wojewódzkimi – oznacza, że Opolszczyzna bierze na siebie organizowanie i wykonywanie przewozów regionalnych.
To propozycja rządu, który liczy, że samorządy, które i tak finansują przewozy regionalne, lepiej poradzą sobie z zadłużoną spółką.
W ubiegłym tygodniu przedstawiciele samorządów podpisali w ministerstwie infrastruktury wstępne porozumienie.
– Zaproponowane w nim rozwiązania nie do końca nas zadowalają – przyznaje Andrzej Kasiura, wicemarszałek województwa opolskiego. – Wprawdzie spółka będzie oddłużona, ale na przykład nasz udział w podatku CIT zwiększony zostanie o 0,75 procent, a nie o 2 proc. jak chcieliśmy.
Kasiura zapewnia, że spróbuje powalczyć o lepsze warunki, ale…
– Większość samorządów zaakceptowała warunki, więc niejako postawiła nas pod ścianą – przyznaje wicemarszałek.
Wejście Opolszczyzny do spółki, co ma stać się 1 stycznia 2009 roku, na razie nie powinno zmienić wiele w rozkładzie jazdy. Opolszczyzna będzie mieć 3,4 procent udziałów w spółce. Mniej otrzyma tylko województwo świętokrzyskie.
– I to dobra informacja – dodaje Kasiura. – Nie oszukujmy się, dochodów przez wiele lat z tej spółki nie będzie. Trzeba się przygotować na straty. Dopłacimy więc najmniej spośród województw.
Liczba
1,2 mld złotych to strata księgowa spółki PKP Przewozy Regionalne, która pozostanie mimo oddłużenia spółki zadeklarowanego przez rząd.
Obawy samorządów potęguje fakt, że z przekazywanej spółki wyłączone zostaną przewozy międzywojewódzkie, czyli pociągi pospieszne, a to one przynoszą najmniejsze straty. Nie ma też pewności, że będą pieniądze na modernizację taboru.
Artur Janowski
Źródło: NTO
A czego „pewność” jest?
Bo mi się wydaje, że JEDYNIE pozbycia się kłopotu przez rząd i wepchnięcia spółki w ramiona samorządu.
No cóż… znów UM został „postawiony pod ścianą”, jak co roku. Tym razem przez ukochany rząd, a nie przez PKP, więc jest się czym migać.
Teraz zobaczymy czy Pekap – po raz setny – postawi UM pod ścianą i na przykład (mając w kieszeni wieczysty byt i wieczyste dopłaty do studni bez dna) nie uruchomii linii Brzeg – Nysa.
Myśmy przed usamorządowieniem ostrzegali oficjalnie i nieoficjalnie przez prawie dwa lata – prawie nikt nas nie słuchał. Nikt nie chciał zrobić przetargu. Konsekwencje – co naturalne – poniosą zarówno pasażerowie, a po części urzędnicy i politycy UM. Tylko ci drudzy jeżdżą autami, a ci pierwsi – często pociągami.
prawda…
staropolskie przysłowie mówi „Gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść” a jak będzie gdy będzie 16 kucharek- strach się bać….
TORY NA TIRY!
TORY NA TIRy!
a po czy te tiry pojadą – jak nie ma autostrad, a stan reszty dróg jest fatalny??
Jedynym sensownym rozwiazaniem, aby to jakoś funkcjonowało jest podwyżka cen biletów. Nie mówię o jakiś gigantycznych wzrostach, ale symbolicznie, np. o 15%. W ciągu ostatniego roku wszyscy dostali podwyżki pensji, a ceny biletów ledwo drgnęły w górę. Za co pkp ma kupować tabor? Unia europejska troche wyremontowała i tyle. Reszta musi isc z naszych podatkow i z biletow. Niestety. Poza tym brakuje kilku sensownych relacji u nas, które pewnie by rozruszały kolej:
– np. Opole – Prudnik – Głuchołazy – Czechy
– np. Opole – Głogówek – Głubczyce – Czechy
może jakby nie wojna mielibyśmy te relacje, a kolej by kwitła
Jeśli Opole ma tak nikły udział w tym całym przedsięwzięciu, to czy miało wybór nie brać tego. Po prostu zrezygnować, odpuścić sobie utrzymywanie tego?