NTO, 5 kwietnia 2007

Ze Stanisławem Biegą, który w ubiegłym roku zajmował się koordynowaniem połączeń kolejowych w naszym województwie rozmawia Robert Lodziński.

Stanisław Biega: - Andrzej Kasiura z zarządu województwa wiedział o bezsensownych kursach PKP. Ja mu o tym mówiłem. (fot. Archiwum)

– Dwa dni temu pisaliśmy o sobotnim pociągu z Kielczy do Zawadzkiego, który nie wozi żadnego pasażera. Co gorsza – pusty kurs poprzedzają dwa przejazdy służbowe, także bez pasażerów. Absurd żywcem wyjęty z filmu „Miś”.
– Takich „Misiów” na Opolszczyźnie jest więcej. Na przykład pociąg o szóstej rano z Nysy do Kamieńca. Kiedy badano tam frekwencję, jechało nim dziewięć osób. W tym trzech moich kolegów, którzy znaleźli się w pociągu po raz pierwszy i ostatni. Stałych podróżnych jechało pięciu. Był to poniedziałek, a nie sobota, jak w przypadku kursu Kielcza – Zawadzkie. Inny absurd: PKP likwidują połączenia z Kędzierzyna do Opola i z Opola do Brzegu, którymi jeździ po 200 osób, a zostawia opisywany przez was pociąg bez jednego pasażera.

– Ale to pan i pańscy współpracownicy układaliście taki rozkład.
– Rozkład układają PKP, my tylko likwidowaliśmy pojawiające się w nim absurdy. A były tam naprawdę niezłe kwiatki. Jeden z pociągów z Opola do Wrocławia miał w rozkładzie 10-minutowy postój w polu, bo musiał czekać aż wyprzedzi go ekspres.

– To dlaczego przepuściliście pociąg Kielcza – Zawadzkie?
– Od początku mówiliśmy, że ten pociąg powinien jeździć tylko do piątku. Przekazywaliśmy nasze uwagi Urzędowi Marszałkowskiemu, który jest organizatorem przejazdów na Opolszczyźnie i płaci za nie.

– A urząd co na to?
– Absolutnie nic. Co więcej: od grudnia na Opolszczyźnie miało nie być przejazdów służbowych. Ostrzegaliśmy, że przy tym rozkładzie pociąg Kielcza – Zawadzkie będzie miał puste przejazdy. Urząd Marszałkowski ignorował nasze ostrzeżenia. Efekt jest taki, że na całej Opolszczyźnie przejazdy służbowe kosztują rocznie około 150 tysięcy złotych. I tak się marnuje pieniądze na PKP. Tu sto tysięcy, tam dwadzieścia, gdzie indziej piętnaście. Jakby to zebrać, zrobiłaby się niezła suma.

– Andrzej Kasiura z zarządu województwa zapowiada jednak, że za takie „lewe” połączenia marszałek nie zapłaci.
– Pan Kasiura wiedział, że będą takie bezsensowne kursy i nie zrobił nic. Sam mu to mówiłem. Moim zdaniem Urząd Marszałkowski tylko udaje, że zależy mu na sprawnych połączeniach. W rzeczywistości nie robi nic, by je poprawić.

– Od pierwszego stycznia nie współpracuje już pan z urzędem. Ponoć dlatego, że chętnie rzuca pan oskarżenia bez podawania dowodów.
– Nie współpracujemy, bo urzędnicy marszałka bardziej zgadzali się z dyrekcją PKP niż ze mną. Teraz urząd robi dokładnie to, co kolej chce. Efektem takiej owocnej współpracy jest właśnie połączenie Kielcza – Zawadzkie. A konsekwencje uległości urzędu wobec PKP pasażerowie odczują w grudniu, kiedy ułożony zostanie nowy rozkład jazdy. Przyznam, że czarno go widzę.

:arrow: Tak było
W sobotę o godzinie 7.36 reporter nto wsiadł do pociągu z Kielczy do Zawadzkiego, który od ponad trzech miesięcy jeździ bez pasażerów. To kolejarze poinformowali nas o nikomu niepotrzebnym pociągu. Jak się okazało, nie był to koniec marnotrawstwa na PKP.
Ten sam skład przejeżdża dwa razy kursem służbowym, aby odwieźć z Kielczy konduktora do domu i przywieźć na drugi dzień nowego. W sumie jednostka pokonuje trasę Kielcza – Zawadzkie trzykrotnie, za każdym razem nie wioząc żadnego pasażera. PKP zapowiedziały zawieszenie kursu po czerwcowej korekcie rozkładu.

Robert Lodziński

Źródło: Artykuł w NTO