NTO, 20 maja 2008

Naczelnicy i związkowcy PKP fałszowali zaświadczenia lekarskie. Zostali oni zwolnieni a odbiorcy fałszywek zdegradowani.

O produkowanie lewych zaświadczeń podejrzanych jest na razie pięć osób: Krzysztof G., naczelnik sekcji eksploatacji w Kluczborku, zawiadowca z Brzegu oraz Marek Sz., szef związku zawodowego dyżurnych ruchu z Nysy, i jego ojciec, Stanisław Sz. emerytowany kolejarz, Janusz K., naczelnik sekcji eksploatacji w Opolu Groszowicach, oraz jeden zawiadowca z Brzegu.

– Robili to na własne potrzeby i dla sześciu kolegów z pracy – mówi rzeczniczka Zakładu Linii Kolejowych w Opolu.

Ale sprawa jest rozwojowa i może się okazać, że odbiorców w jeszcze innych sekcjach na Opolszczyźnie było więcej.

Metoda była prosta. Skanowali stare zaświadczenie, uaktualniali dane i podbijali sfałszowanymi pieczątkami co najmniej dwóch lekarzy medycyny pracy.

– Sprawa wyszła na jaw przypadkiem, kiedy jedna z naszych kadrowych zauważyła brak terminu następnego badania na jednym z zaświadczeń – mówi Barbara Matejko, rzecznik ZLK w Opolu.

Zadzwoniła do lekarza medycyny pracy z przychodni we Wrocławiu, którego pieczątka figurowała na dokumencie. Wtedy okazało się, że nie używa on jej od przeszło 5 lat, jest nieaktualna, a zaświadczenie lewe.

– Natychmiast wszczęliśmy wewnętrzne dochodzenie i powiadomiliśmy o wszystkim Prokuraturę Okręgową w Opolu – mówi rzeczniczka ZLK.

Okazało się, że kolejarze zamieszani w sprawę pobierali także zwrot kosztów za rzekome wyjazdy na badania do Wrocławia: delegacje, ośmiogodzinną dniówkę i zwrot za bilety komunikacji miejskiej.

– To nie są duże pieniądze – mówi Barbara Matejko. – Mogło chodzić o coś innego.
Dwóch kolejarzy podejrzanych o fałszowanie dokumentów jest po zawale.
– Być może obawiali się o pracę i fałszowali dokumenty, żeby to ukryć? – zastanawia się rzeczniczka.

– Nie jestem oszustem, tylko ofiarą oszustwa – zapewnia jeden z kolejarzy zamieszanych w sprawę. – Kolega obiecał zawieźć moje dokumenty do lekarza we Wrocławiu, do podbicia – mówi. – Nie mam pojęcia, dlaczego potem podrobił pieczątkę lekarską. W podobnej sytuacji było jeszcze kilku innych kolegów. Chcieliśmy tylko oszczędzić sobie podróży do Wrocławia. Żadnych delegacji potem nie braliśmy – tłumaczy.

Ci, którzy produkowali zaświadczenia, już nie pracują. Zostali zwolnieni dyscyplinarnie za ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych. Ich odbiorcy zostali zdegradowani.

– Tym samym pogorszyły im się warunki pracy i płacy – powiedział nam wczoraj Ryszard Gajny, dyrektor ZLK w Opolu.

Monika Kluf

Źródło: NTO