NTO, 3 kwietnia 2007
Od trzech miesięcy sobotnim składem z Kielczy do Zawadzkiego nie pojechał nawet jeden pasażer. – Zamiast ludzi wozimy powietrze – wściekają się kolejarze.
– Ten pociąg jest jakby żywcem wyjęty z filmu „Miś” – mówili kolejarze.
Rusza o godzinie 7.36 rano z Kielczy. Po przejechaniu ośmiu kilometrów staje w Zawadzkiem. Po drodze zatrzymuje się na stacji w Żędowicach. Podróż trwa około 10 minut. Nikt nie wsiada, nikt nie wysiada. W środku jest 212 wolnych miejsc siedzących.
– Tak jest od wprowadzenia w grudniu nowego rozkładu jazdy – mówi kolejarz, który zawiadomił nas o całej sprawie. – Od poniedziałku do piątku codziennie jeździ tym pociągiem około 70 uczniów. Ale w sobotę – nikt. Jak oni tak mogą marnować pieniądze?
Pusty przebieg to, jak się okazuje, dopiero początek rozrzutności na PKP.
– Ten pociąg już w piątek wieczorem przyjeżdża do Kielczy. Mógłby tam zostać do soboty rana. Jednak wraca do Zawadzkiego pustym kursem służbowym, bo kierownik pociągu kończy pracę i musi złapać połączenie do Opola – opowiada kolejarz.
Przez całą noc pociągu w Zawadzkiem pilnuje maszynista. Rano dołącza do niego nowy konduktor. Obaj panowie kursem służbowym (również bez pasażerów) jadą do Kielczy. Tam o godzinie 7.36 wracają pustym pociągiem do Zawadzkiego. Bo w przypadku tego pociągu kurs służbowy niczym nie różni się od rozkładowego.
– Mówiąc wprost: pociąg trzy razy jedzie pusty po tej samej trasie, w tym tylko raz zgodnie z rozkładem.
Nie chcieliśmy wierzyć naszemu informatorowi. W minioną sobotę reporter nto punktualnie o 7.36 stawił się w Kielczy i wsiadł do tego pociągu. Na całej trasie był jedynym pasażerem.
Najwyraźniej obsługa nikogo na stacji się nie spodziewała, bo jeszcze na dwie minuty przed odjazdem wagony miały pozamykane drzwi.
– Jestem pierwszy raz na tej trasie – mówił konduktor. – Ale jeśli tak jest zawsze, to nie wiem, po co komu taki pociąg?
– Ja jadę drugi raz – zastrzegł maszynista. – W zeszłą sobotę także nie było żywej duszy – twierdzi. – Gdyby kurs był chociaż do Fosowskiego, to może jakiś pasażer by się znalazł.
– Takie właśnie składy nazywamy pociągiem widmo – mówi Marek Szurgot, kolejarz i szef Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu PKP Opole, któremu opowiedzieliśmy o naszej podróży. – Organizacja to u nas problem. Likwiduje się kursy, którymi jeżdżą pasażerowie, a zostawia takie pustostany jak Kielcza – Zawadzkie – mówi.
Jerzy Machnicki, zastępca dyrektora Zakładu Przewozów Regionalnych PKP Opole, nie krył zaskoczenia.
– Obsługa pociągu powinna zdawać raporty i przekazywać informację, że w sobotę nie ma tam pasażerów. Nie wiem, dlaczego tak się nie stało! Natychmiast to sprawdzę.
Dlaczego jednak jednostka musi jeździć aż trzy razy na tej samej trasie?
– Bo obowiązuje nas kodeks pracy. Kierownik pociągu musi ją skończyć i dotrzeć do domu, stąd przejazdy służbowe – tłumaczy dyrektor Machnicki.
Andrzej Kasiura, członek zarządu województwa, zapewnił, że zażąda wyjaśnień od PKP. Urząd marszałkowski w tym roku przekaże przewozom regionalnym 23 miliony złotych dotacji.
– Ale za takie połączenia płacić nie zamierzamy – zastrzega Kasiura. – Ten przykład dowodzi, że ze sprawnym zarządzaniem na kolei jest duży problem – dodaje.
– Jeśli informacje nto się potwierdzą, kurs będzie wstrzymany – zapewnia Jerzy Machnicki. – Zrobimy to w czerwcu podczas najbliższej korekty rozkładu jazdy. Wcześniej nie pozwalają na to przepisy…
Liczby
18 złotych kosztuje jeden kilometr przejechany przez skład elektryczny.
8 kilometów. Tyle jest z Kielczy do Zawadzkiego.
432 złote kosztuje jeden kurs pociągu widmo (z wliczonymi dwoma kursami służbowymi).
21 600 złotych to roczny koszt utrzymywania sobotniego połączenia z Kielczy do Zawadzkiego (bez opłacenia pracy maszynisty i kierownika pociągu).
3 złote kosztuje bilet normalny z Kielczy do Zawadzkiego.
Robert Lodziński
Komentarze do artykułu z Forum NTO
Źródło: Artykuł w NTO