Raclawice.net, 10 stycznia 2009

Ostatnie wydarzenia, jakich ja i wielu pasażerów staliśmy się świadkami, związane z dość kuriozalnymi zawieszeniami kursów pociągów i spóźnieniami skłoniły mnie do napisania tego artykułu. Dowiecie się z niego między innymi o innych dziwnych spóźnieniach na naszej linii, o tym, dlaczego tak często zamknięty jest dworzec w Prudniku i dlaczego linia ta mimo wysokiego potencjału i dobrych frekwencji w pociągach została zmarginalizowana na rzecz innych, gorszych traktów lokalnych.

Jeszcze niewiele ponad 8 lat temu nasza stacja mogła pochwalić się bezpośrednimi połączeniami z Głubczycami i Raciborzem. Pociągi te mimo, iż prowadzone na linii lokalnej były punktualne jak szwajcarski zegarek. Także z drugiej strony dworca również planowo odjeżdżały pociągi do Legnicy, Kłodzka, Jeleniej Góry, Jaworzyny Śląskiej, Gliwic, Katowic, Krakowa.

Z chwilą podziału na PKP (2001 rok) wymuszonego niejako przez Unię Europejską sytuacja zaczęła się diametralnie zmieniać. Na gorsze niestety. Między innymi dlatego, iż powstało wiele niepotrzebnych stanowisk urzędniczych, a pasażerów nie traktowano tak, jak dawniej.

Jeszcze do roku 2004 wszystko na naszej linii było względnie normalne (nie licząc niesprawiedliwego zawieszenia pociągów do Głubczyc). W 2005 roku pojawiły się szynobusy. Prawdopodobnie ich wprowadzenie było wynikiem rezultatów badań frekwencji na kilku liniach: Nysa-Opole, Nysa-Kędzierzyn, Nysa-Kamieniec.

Do tego czasu nasze połączenia były obsługiwane przez lokomotywy serii SU46 i SU45 z co najmniej dwoma wagonami. Wtedy stało się coś niesamowitego. Dosłownie ukatrupiono naszą linię i każdy kto jeździł pociągami, a nie siedział za biurkiem o tym dobrze wie.

Do czasu pojawienia się szynobusów zdecydowano się puszczać składy TYLKO jednowagonowe. Nikt nie wziął pod uwagę faktu, że z racji rozwoju nyskiej uczelni akurat w tym roku znacznie zwiększyła się liczba pasażerów. Kilka razy byłem świadkiem, jak ludzie zwyczajnie nie zmieścili się do pociągu. Około kwartalne puszczanie tylko jednego wagonu spowodowało odejście wielu, naprawdę wielu pasażerów od usług kolei.

Pamiętam pewne wiosenne wydarzenie. To był piątek. Na peronie w Nysie stało kilka set osób oczekujących na pociąg z Kędzierzyna. Wszyscy byli zszokowani jak wyjątkowo z Kędzierzyna do Nysy przyjechał skład dwu-wagonowy. Stało się jednak coś niesamowitego. Jeden wagon oczepiono, odstawiono na bok, a pasażerom pozwolono wsiadać tylko do pozostawionego wagonu. O mało nie doszło do tragedii. Po kilkuminutowej walce okazało się, iż nie wszyscy, nawet po upchnięciu zmieszczą się. Po dłuższym przemyśleniu ktoś zdecydował, by odstawiony wcześniej wagon przywrócić do składu. Cała operacja trwała około półtora godziny, a i w tych dwóch wagonach ludzie zmieścili się w trudnością. Ci, którzy jechali dalej (do Rybnika na przykład) wrócili do akademików, bo i tak już by nie zdążyli na przesiadkę w Koźlu.

Pewnego razu na pociąg relacji Kamieniec – Nysa – Kędzierzyn podstawiono szynobus SN81. Pociąg z około 100 pasażerami piątkowego popołudnia wjechał z Kamieńca do Nysy, by później jechać od razu dalej do Kędzierzyna. W Nysie „pociąg” stał 15 minut ponad plan. Wszystko przez to, że ludzie zwyczajnie się do niego nie zmieścili.

Wraz z pojawieniem się na naszej linii szynobusu SN81 zniknęli z niej pasażerowie

Wraz z pojawieniem się na naszej linii szynobusu SN81 zniknęli z niej pasażerowie

Najzabawniejsza rozmowa z tego postoju brzmiała następująco:

– puśćcie mnie, ja muszę jechać tym pociągiem
– nie wsiądziesz, nie ma już miejsca
– ale ja muszę jechać, jestem kierownikiem tego pociągu

Około 20 osób nie zmieściło się w szynobusie i wróciło do domu.

Posłuchajcie tej audycji Radia Opole z 2006 roku, gdzie kolej tłumaczy się, że nie ma taboru, a wszystko to wina Urzędu Marszałkowskiego

[audio:http://raclawice.net/download/radio/SpoznieniaRadioOpole3Listopada2006.mp3]

Rozmiar: 2,55MB. Plik muzyczny mp3

Osobne podziękowania należą się tej osobie, która skierowała szynobus SN81 na naszą linię. Mało który jego kurs nie odbył się bez awarii. Decyzja o jego wprowadzeniu jeszcze bardziej dobiła naszą linię. Sam mam 10 zaświadczeń o spóźnieniu dwugodzinnym tego składu lub jego odwołaniu. Musiałem pokazywać je na studiach, gdy nie dojechałem na egzamin. Razem ze mną inne osoby, które odwróciły się od usług kolei.

Najbardziej zabójcze są dla nas badania frekwencji w pociągach. W ostatnim czasie mimo radykalnych spóźnień, wprowadzenia wcześniej zastępczych autobusów, daje się zauważyć stosunkowy wzrost pasażerów. Kilka miesięcy temu kierownicy pociągów spisywali ile osób jeździ naszą linią.

Kierownicy w pierwszej kolejności muszą sprzedać bilet, dbać o bezpieczeństwo, a nie liczyć ile jest podróżnych. Dlatego wiele osób nie zliczono, ba czasem jechało tak dużo osób, że one nie kupiły biletu. Dlatego, po raz kolejny nasza linia została źle zbadana. Swego czasu dotarły do mnie głosy, iż w czasie badań uczestniczyli przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego. Ja jeździłem pociągami codziennie i to kursami o największej frekwencji i nigdy nie widziałem przynajmniej jednej osoby, która pomagała kierownikowi w badaniach. Dlatego uważam i wiem, że badania na naszej linii są zaniżone. Kto na tym ucierpi pozostawiam Państwa ocenie.

O KKA, czyli kolejowej komunikacji autobusowej pisałem już wcześniej. Szczęśliwie od ponad roku nie pojawił się u nas żaden autobus zastępczy. Jednak KKA też ma swój niechlubny udział w dobiciu naszej linii.

Myślę, że spory wpływ na to, że nasza linia jest marginalizowana względem traktu Nysa-Opole ma to, że sporo pracowników szczebla kierowniczego od strony przewoźnika podróżuje linią opolską.

Aż się łza w oku kręci jak wspomni się pewne wydarzenie z czasów studenckich. Stało się na peronie. Czekało na spóźniony szynobus. Obok jedna z Pań (prawdopodobnie urzędniczka kolejowa) udająca się do Opola powiedziała dość głośno: – ja się nie będę tłukła z dzieciakami, proszę natychmiast podstawić trzeci wagon. I tak my, stojący na drugim peronie nyskiego dworca byliśmy świadkami jak tuż obok, na peron trzeci podstawia się kolejny wagon, a panowie i panie z teczuszkami z radością do niego wsiadają. Potem ów pociąg zawsze o tej porze miał trzy wagony.

W ostatnim czasie byliśmy świadkami pewnych anormalnych zdarzeń, tym bardziej dziwnych, iż przez ponad rok pociągi na naszej linii kursowały punktualnie, a ponadto pojawiły się 2 dodatkowe szynobusy (jeden nowy, drugi SA109 po naprawie).

Przyszła zima z prawdziwego zdarzenia i szynobusy uległy awariom. Dla jednej z gazet przedstawiciel przewoźnika wytłumaczył spóźnienia jako awarie pojazdów nieprzystosowanych do kursowania podczas takiej pogody. Dziwne, ponieważ w 2005 roku zaatakowała nas kilkudniowa śnieżyca i było podobnie. Wtedy szynobusy jeździły jak szwajcarskie zegarki. Widocznie teraz śnieg ma jakąś inną konsystencję niż wtedy, wpada do szynobusów i je psuje. No oczywiście pewnie też było tak, że projektanci szynobusów SA103, SA109 nie wiedzieli, że w Polsce czasem jest zimno, pada śnieg i te pojazdy przystosowali do jazdy tylko w lecie. Lokomotywy serii SU46, SU45, które tutaj kursowały przez 25 lat powstały na początku lat 70-tych ubiegłego wieku i zima im straszna na pewno nie była. Ba, te lokomotywy nadal jeżdżą, tyle, że nie u nas tylko w innych rejonach kraju. Podobno teraz nasza technologia jest doskonalsza niżeli za czasów komuny więc ktoś tutaj chyba pasażerów obraża z tym nieprzystosowaniem szynobusu.

Lokomotywy SU45 z lat siedemdziesiątych prze lata kursowały bezawaryjnie w czasie zimy, teraz też to robią, ale już nie u nas, autor zdjęcia pbc

Lokomotywy SU45 z lat siedemdziesiątych prze lata kursowały bezawaryjnie w czasie zimy, teraz też to robią, ale już nie u nas, autor zdjęcia pbc

Nawet jeśli, to przecież na stanie naszego przewoźnika są lokomotywy serii SU42 mogące ogrzewać wagony. Co z tego jak kilka dni temu pojawiła się kilka razy lokomotywa SM42, która wagonów nie mogła ogrzewać i to w barwach PKP Przewozy Regionalne (czyli będąca na stanie naszego przewoźnika, któremu pewnie z racji kosztów nie chciało się wynająć lokomotywy SU42 z innej spółki). Pasażerowie zastanawiali się, czy zimniej było na dworze, czy w środku składu. Jedna osoba, która skontaktowała się ze mną i też jechała takim oblodzonym składem powiedziała, że dla sprawdzenia wylała na szybę wagonu wodę, która natychmiast zamarzała.

Można czasem usprawiedliwiać przewoźnika, że lokomotyw z ogrzewaniem jest zbyt mało, ale co to obchodzi pasażerów? Z drugiej strony dlaczego pozbyto się tak wielu lokomotyw przeznaczonych do obsługi pociągów pasażerskich?

Ciekawa sytuacja zdarzyła się na prudnickim dworcu. Tam aktualnie pracuje tylko jedna kasjerka. Pozostałe prawdopodobnie są na chorobowym lub przeniesiono je gdzie indziej. Dlatego w okresie świątecznym kasa była zamknięta 2 tygodnie. Na początku roku przyszły mrozy. Jedyna pracownica miała dużo wypracowanych godzin i siłą rzeczy prawo nakazywało, by miała dzień wolny, potem po kilku dniach znów dzień wolny i tak dalej. Pechowo te dni wolne przypadły na największy mróz i pasażerom przyszło podziwiać: odstawione towarowe wagony na bocznicy, zdezelowane semafory, połamane ławki – pod chmurką na prudnickim peronie. Widzieli oni cały czas zaświecone światło na stacji, czuli ciepło bijące z wewnątrz, ale im samym przyszło im stać za kratami (na zewnątrz).

Pamiątkowe zaświadczenie kolegi o półtoragodzinnym spóźnieniu

Pamiątkowe zaświadczenie kolegi o półtoragodzinnym spóźnieniu

W czwartek (8 stycznia) jak pisałem wcześniej bardzo ważny pociąg z Nysy do Kędzierzyna (odjazd z Nysy 16:36) był spóźniony tylko dlatego, że maszynistę z tego pociągu PKP Przewozy Regionalne oddelegowały do pociągu do Opola. Dlaczego? Chyba już wiecie, jeśli czytaliście wcześniejsze akapity. Pasażerowie czekali 40 minut aż dojedzie maszynista z Brzegu. Studenci, którzy mieli się w Kędzierzynie przesiąść wrócili do domów. Nie było to jedyny przypadek.

Także na drugim końcu linii w Kędzierzynie miało miejsce nienormalne zdarzenie. Pociąg z Nysy dojechał punktualnie i już miał wracać. Ale w Kędzierzynie przedstawiciel przewoźnika podszedł do kierownika pociągu, powiedział, że ten pojedzie do Opola. Nasz pociąg stał, stał i stał, aż sprowadzono nowego kierownika. Kolejny przykład tego, jak mało ważna dla przewoźnika jest nasza linia.

W środę szynobus relacji Kędzierzyn Koźle-Nysa dojechał do stacji docelowej punktualnie. Tam jednak okazało się, że brakuje paliwa. Oczekiwano na sprawdzenie paliwa z uwaga: Kędzierzyna. Spóźnienie godzinne kursu powrotnego do Kędzierzyna tylko z powodu braku paliwa.

Mimo, że nasz Urząd Marszałkowski kupuje coraz to nowe szynobusy to w przypadku ich awarii, co przecież może się zdarzyć PKP Przewozy Regionalne działają tak, jakby nie były przygotowane na nietypowe sytuacje: zimę, awarie, spóźnienia.

To zdjęcie przeczy chyba sugestii jakoby naszą linią jeździło mało osób

Może w tej kwestii nie mam jakiejś dużej wiedzy, ale po usamorządowieniu PKP Przewozy Regionalne nasze władze powinny zastanowić się nad ogłoszeniem przetargu na obsługę linii Opolszczyzny. Korzyści byłby ewidentne. Każdy przewoźnik zgłaszający się do przetargu musiałby zaproponować niską cenę, by mieć gwarancję wygrania. Bardziej liczyłoby się zdanie podróżnych niż osób dojeżdżających do urzędniczych pracy na kolei. Każde odwołanie, czy spóźnienie byłoby związane z wysoką karą dla przewoźnika. Pasażerowie mieliby duży wpływ na kształt rozkładu. Prywaciarz nastawiony jest na osiągnięcie zysku, a miałaby to zagwarantowane jedynie w przypadku godnego traktowania podróżnych. Coś, co jest państwowe ma pieniądze z góry więc po co się starać? Tak mamy przecież teraz. Po co się starać?

Przewozy na liniach lokalnych są deficytowe w całej Europie. Prawo nakazuje, by lokalne samorządy je dofinansowywały. Gdyby PKP PR naprawdę zależało na tym, by deficyt był jak najmniejszy to przecież robiłby wszystko, by więcej ludzi jeździło pociągami, a przychody z biletów były większe. Tak chyba nie jest patrząc na to, co się dzieje? Z drugiej strony skoro państwo płaci, to co nas obchodzą podróżni? Tak też można myśleć i każdego roku domagać się coraz to wyższych dopłat ze strony Urzędu Marszałkowskiego. Ciekawe jaki argument usłyszymy za rok, kiedy przewoźnik zażąda większych dopłat? Tym razem argument z drogi paliwem nie przejdzie.

A może warto zastanowić się (o ile to w ogóle jest możliwe) nad likwidacją opolskiej spółki PKP Przewozy Regionalne i powołaniem czegoś na wzór Kolei Dolnośląskich? Oczywiście gwarancja powodzenia możliwa byłaby dopiero po posiadaniu odpowiedniej ilości taboru do obsługi połączeń. Myślę, że na tym skorzystałoby nasze województwo, a przede wszystkim pasażerowie. Bo PKP PR zapomniało o naszej linii, ale nie my.

Jeden z niewielu dowodów na to, że ktoś może dziękować kolei. Stacja Nysa. Po serii opóźnień i puszczaniu zdezelowanego szynobusu kolej podstawiła skład: lokomotywa plus dwa wagony. Pasażerowie byli tym zdziwieni, ale i rozradowani, ponieważ zaraz, gdy zobaczyli, że do peronów zbliża się lokomotywa z wagonami krzyczeli brawo i rozległy się oklaski. Niestety film ten obrazuje pewien paradoks, bo pokazuje ile radości w pasażerach budzi „normalny pociąg”!

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=EEwq6siMIuU]

Stanisław Stadnicki

Źródło: Raclawice.net