Wypada mi odnieść się do wystąpienia prezesa PLK Zbigniewa Szafrańskiego (posłuchaj nagrania) – bardzo zresztą ważnego i znaczącego, nie wiem jednak czy tak samo widzą to władze samorządowe województwa. Być może widzą go, jako część kolejowej „machiny betonowej”, a to nie jest zbyt obiektywne spojrzenie, do którego zarządzający województwem samorządowcy – jako urzędnicy i politycy – są niejako zobowiązani.

Bardzo szanuję prezesa Szafrańskiego – od dawna – nigdy tego nie ukrywałem. Jednak szanowanie uprawnia także do krytyki, której PLK również ustami prezesa się domaga i ją podobno ceni, jak sam prezes stwierdził podczas gali wręczenia nagród „Człowiek Roku – Przyjaciel Kolei”.

Wiem, że prezes czyta m.in. moje artykuły w „Rynku Kolejowym”, które czasem również zahaczały lub głosiły kontrowersyjne treści, dotyczące drażliwych kwestii kolejowych Opolszczyzny (np. ubiegłoroczna „afera” dotycząca zwolnień na przejazdach niestrzeżonych) i bardzo je sobie ceni, nieskromnie mówiąc. To akurat pokazuje raczej klasę szefa PLK, niż jego „słabość”, albowiem nieprzyjmowanie merytorycznej krytyki charakteryzuje jedynie tzw. beton kolejowy.

Większość wystąpienia prezesa Szafrańskiego jest jak najbardziej słuszna, a wpisanie choćby WYBRANYCH fragmentów linii lokalnych do przyszłego programu RPO jest ABSOLUTNIE KONIECZNE! Te programy w części dotyczącej realnych modernizacji linii lokalnych już są w Polsce w obecnej chwili REALIZOWANE wykonawczo w ponad 10 województwach – w opolskim tego nie zrobiono i linii do obecnego programu RPO nie wpisano – samo kupowanie taboru to nie wszystko, bo tabor musi mieć po czym jeździć.

Polecałbym samorządowcom moje obszerne opracowanie o rewitalizacji i modernizacji linii lokalnych w ramach obecnego RPO – opublikowane w kwartalniku „Rynek Kolejowy Plus” (służę pomocą w razie czego). Odcinanie się od tego programu w części modernizacyjnej linii lokalnych w imię np. modernizacji jedynie dróg kołowych byłoby nieodpowiedzialnym barbarzyństwem. W całej bowiem Europie programy regionalne – unijne i nie tylko – uczestniczą w dofinansowaniu lub finansowaniu remontów kolejowych  linii lokalnych, a więc potrzebnych danym województwom (Polska), krajom (Czechy) czy landom (Niemcy).

W jednym prezes Szafrański wyraźnie się myli – myli się co do oceny linii Nysa – Brzeg. Po pierwsze nie jeździ tam dziennie „3 kursy” (w rozumieniu 3 pary), ale od ponad roku jeżdżą 4 pary i nie jest żadną tajemnica że powinno jeździć minimum 5 par, a może „nawet” 6 par. Bo 6 par uważane jest powszechnie za PODSTAWOWY MINIMALNY standard do zapewnienia odpowiedniej oferty przewozowej na liniach lokalnych. Prezes nie wie i być może nie tylko prezes – o czym świadczy ostatnia wypowiedź dyrektora opolskiego PR Sylwestra Brząkały na konferencji rozkładowej w grudniu – że nawet przy tak małej ofercie (brak wyboru odpowiednich godzin podróży w ciągu dnia) frekwencja na tej linii wciąż liniowo wzrasta, a na pociągu rannym do Nysy często PRZEKRACZA 100 osób, co powoduje, że ludzie (głównie uczniowie) z trudem mieszczą się do pojedynczego szynobusu typu SA 103.

Były przypadki że po prostu na dwóch ostatnich przystankach przed Nysą wszyscy nie weszli do szynobusu z racji – podobno (sprawdzamy to) – frekwencji ok. 140 osób. To jedynie dowodzi jak bardzo jest to linia potrzebna oraz jaki ma potencjał rozwojowy, jeśli rozkład jazdy jest odpowiednio dopasowany do społecznych potrzeb – szczególnie w obliczu odwoływania coraz większej liczby kursów PKS-u oraz bardzo drogich biletów tegoż kołowego przewoźnika.

W celu większego uświadomienia prezesa Szafrańskiego co do ważności tej linii, na której właśnie rośnie frekwencja (podczas kiedy zasadniczo na innych Opolszczyzny liniach spada albo nie rośnie) – napiszemy list otwarty do prezesa PLK i władz UMWO. Będzie tam również wstępnie poruszona arcyważna kwestia wpisania do przyszłego RPO wybranych fragmentów tych linii. Dla przykładu na linii Nysa-Brzeg wystarczy zrewitalizować (naprawa średnia lub główna) jedynie ok 1/3 trasy ze starymi torami „stykowymi”, podkładem drewnianym i zmniejszoną prędkością.

Na reszcie trasy, gdzie mamy szynę bezstykową S 60 oraz podkład betonowy (np. odcinki Brzeg-Olszanka i Stary Grodków-Nysa – obecnie V=70 km/h, prócz 2 km odcinka podnyskiego, gdzie jest 20 km/h) dla ruchu lekkich szynobusów wystarczy wymiana przekładek podszynowych oraz podbicie toru z ewentualnym uzupełnieniem tłucznia i podbiciem nawierzchni. Stan obiektów inżynieryjnych jest tam dobry – wiele  było bowiem robionych w latach 80. i 90.

Mówiąc inaczej: nie trzeba w ramach RPO 2014-2020 rewitalizować CAŁYCH linii, co dotyczy także Opole-Kluczbork, ale już w przypadku Nysa-Opole z racji jej największej degradacji należałoby wpisać całą linię do rewitalizacji/modernizacji w ramach RPO. Koszty wykonawcze zależą od planowanych parametrów docelowych prędkości i obciążeń oraz od zastosowanych materiałów (w części staroużytecznych, jak np. na odtworzonej po 20 latach linii Wrocław Psie Pole-Trzebnica czy Szklarska Poręba Górna-Harrachov lub nowych jak np. Wolsztyn-Luboń/Poznań i Poznań-Wągrowiec-Gołańcz).

Jeśli chcemy jechać po modernizowanej linii 100-120 km/h, to koszty będą wynosić szacunkowo ok. 100 mln zł dla danej linii (z czego z RPO możemy mieć teoretycznie ok 60-70%, a więc bardzo dużo). Dla linii Opole-Kluczbork i Nysa-Brzeg koszty koniecznych  rewitalizacji FRAGMENTÓW tych linii wyniosłyby maksymalnie od 30 do 50 mln zł dla utrzymania/uzyskania V=80 km/h, a więc – sumując – maksymalnie ok. 200 mln zł, czyli tyle, ile kilka województw wpisało do obecnych realizowanych inwestycji.

Na Opolszczyźnie musimy zrobić to samo – to znaczy wpisać wybrane linie lub ich fragmenty do programu RPO 2014 – 2020. I nie ma od tego żadnego odwołania, o ile nie chcemy, aby nie powtórzył się scenariusz z kwietnia roku 2000, kiedy w jednej chwili dokonano „rzezi” połączeń lokalnych w całej Polsce – w tym 4 linii na Opolszczyźnie (łącznie z Kluczbork-Opole i Nysa-Brzeg). Tym razem SAMI musimy zadbać o przyszłość naszych linii lokalnych. Bo one są niejako nasze, służą nam, a nie komu innego. Wystarczy pod tym względem naśladować kraje bardziej rozwinięte cywilizacyjnie – niczego w tym temacie nie odrywam. Podobnie jak nie „odkrywałem”, ostrzegając przed katastrofą usamorządowienia, które to ostrzeżenia zostały gremialnie zlekceważone – efekty rozpadu kolei będące tego konsekwencją widzimy dziś w całej Polsce. Dlatego uprzejmie proszę: nie lekceważmy podobnych uwag dotyczących konieczności zadbania o NASZE lokalne linie kolejowe i wpisania ich do programu RPO w perspektywie 2014-2020.

Robert Wyszyński