Kolej podsudecka, 3 kwietnia 2009
Poniedziałek 3 kwietnia 2000 roku był jednym z najczarniejszych dni w całej historii polskiej kolei. Tego dnia zamknięto linie kolejowe o łącznej długości prawie tysiąca kilometrów. Takie miasta jak: Karpacz, Głubczyce, Lubartów, Wieliczka zostały wycięte z kolejowej mapy. Zlikwidowano tez kursy na liniach łączących ważne miasta: Białystok-Ostrołęka, Bydgoszcz-Chełmża, Brodnica-Iława. Na Opolszczyźnie zawieszono następujące połączenia: Racławice Śl.-Głubczyce-Racibórz, Brzeg-Nysa, Opole-Kluczbork.
Poniżej wykaz linii, na których zawieszono kursowanie pociągów 3 kwietnia 2000 roku. W nawiasie podano miasta, które straciły swoje jedyne połączenia kolejowe.
- Łuków-Lublin (Lubartów, Radzyń Podlaski), 108 km
- Kraków Bieżanów-Wieliczka Rynek, 6 km
- Chełm-Włodawa, 45 km
- Racławice Śl.-Głubczyce-Racibórz (Głubczyce, Baborów), 54 km
- Jelenia Góra-Mysłakowice-Karpacz (Karpacz), 16 km
- Brzeg-Nysa (Grodków Śl), 47 km
- Ostrołęka-Łapy-Białystok, 111 km
- Pisz-Ełk, 55 km
- Brodnica-Iława, 41 km
- Brodnica-Sierpc, 56 km
- Pyrzyce-Myślibórz, 31 km
- Opole-Kluczbork, 45 km
- Bydgoszcz-Chełmża, 70 km
- Rzeszów-Tarnobrzeg, 70 km
- Sławno-Darłowo, 20 km
- Zubki Białostockie-Białystok, 48 km
- Korsze-Skandawa, 16 km
- Tarnów-Szczucin koło Tarnowa, 48 km
- Pszczółki-Skarszewy, 21 km
Na części z tych linii udało się już przywrócić kursowanie pociągów. M. in. na linii kolejowej Nysa-Brzeg i Opole-Kluczbork. W kolejce czeka linia Racławice Śląskie-Głubczyce-Racibórz
Dwa miesiące po pamiętnym kwietniu, pod koniec roku szkolnego w czerwcu zawieszony został ruch pociągów na innych liniach, m.in. na linii Kędzierzyn-Strzelce Opolskie przez Lesnicę.
Pasjonatów historii kolejnictwa odsyłam do strony Racławic Śląskich, gdzie znajduje się artykuł opisujący historię linii kolejowej Racławice Śląskie – Głubczyce – Racibórz.
Polecam również artykuł prezentujący 160-letnie dzieje linii Nysa-Brzeg, który przygotowałem we współpracy z Robertem Wyszyńskim
Stanisław Stadnicki
Źródło: Kolej podsudecka
Staszek przypomniał nam to, co wszyscy bardzo dobrze pamiętamy.
RZEŹ makabryczną z 3 kwietnia 2000 – działo to sie za czasów władztwa Pana Celińskiego w PKP, o tym również warto pamiętać.
Warto również pamiętać, że w trybie natychmiatowym rozebrano mijanki z urządzeń srk, a przejazdy (np. Grodków) pozbawiono rogatek i czynnych swiateł. Dyrektorzy oraz ich zastępcy wzięli za tę niszczycielską „robotę” premię.
Do dziś nie ma odpowiedzialnych za ten ROZBÓJ, za niszczenie NARODOWEGO państwowego mienia, a pamiętam ze spotkania w Grodkowie, jaka butną postawę prezentował wobec dziennikarzy i samorządowców pan dyrektor Szwed – jakoś mi to nie może zniknąć w pamięci, bo pytał gromkim głosem: „A kto za to zapłaci?” – w kontekście ewentualnego wznowienia ruchu.
Ja się pytam KTO ZAPŁACI za zniszczenie narodowego mienia kolejowego, którego do dziś nie można odtworzyć (przejazdy, srk, nastawnie, semafory, sterowanie rozjazdów, zapadające się ruiny dworców na linii Kluczbork – Opole itp.)
Obecnie – kiedy wali się grunt – pan dyrektor szemra po kątach zarówno o mijankach (może chce je wyczarować?), a także w mediach o wdzięczności dla UM za zakupione szynobusy. Nie za późno to lizusostwo?
Dlatego m.in. w naszym piśmie postulujemy zmianę dyrekcji na menadżerów, nieobciążonych niszczeniem mienia kolejowego i narodowego w przeszłości.
Tak nawiasem: NIGDY nie usłyszałem gdziekolwiek i kiedykolwiek od dyrektora słów: „Przepraszam. To myśmy rozwalili mijanki, to myśmy doprowadzili do degrengolady naszych lokalnych linii, które w 2000 roku zamknęliśmy.”
I chyba już nie usłyszę. Do tego trza mieć jakiś honor, jakiś wstyd, jakąś odpowiedzialność za własne czyny.
„test”