POLSKA Gazeta Opolska, 24 października 2008

Obywatelski Komitet Obrony Kolei na Opolszczyźnie zamieścił na swojej stronie internetowej projekt nowego rozkładu jazdy pociągów na Opolszczyźnie.

Otrzymał go z Opolskiego Urzędu Marszałkowskiego po tym, jak zażądał przekazania projektu na mocy ustawy o dostępie do informacji publicznej.

– To jest nasza propozycja dla spółki PKP Przewozy Regionalne – mówi nam wicemarszałek Andrzej Kasiura, odpowiedzialny za zbiorowy transport na Opolszczyźnie.

Samorząd województwa bez entuzjazmu podchodzi do tak wczesnego ujawniania projektu rozkładu, choć ten jest dla pasażerów wyraźnie korzystniejszy: Zarząd Województwa zdecydował się na reaktywowanie połączeń na trasie Nysa – Grodków – Brzeg, o co OKOKO zabiegał intensywnie od kilku lat.

Problem tylko w tym, że na razie rozkład jest swego rodzaju listą pobożnych życzeń władz regionu pod adresem przewoźnika. Bo teraz przewoźnik musi wycenić koszt rozkładu i poinformować włodarzy regionu o wysokości deficytu. Czyli – o wysokości dotacji, jakiej oczekuje od samorządu, jeśli ma naprawdę obsługiwać tyle połączeń, ile przewiduje projekt. I tu zaczynają się schody, bo Opolszczyzna nie ma pieniędzy, których życzy sobie spółka PKP Przewozy Regionalne.

– W tym roku dołożyliśmy do przewozów 26 milionów złotych – wyjaśnia Kasiura. – Na 2009 rok przewoźnik zażyczył sobie aż 40 milionów złotych.

Robert Wyszyński z OKOKO nie ma złudzeń, że ta wywindowana stawka to część rozgrywki między PKP a samorządami, które – w myśl rządowych planów – już w grudniu miałyby wziąć na siebie odpowiedzialność za przewozy regionalne. Plan jest taki, że wszystkie regiony obejmą udziały w nowej „usamorządowionej” spółce. Problem w tym, że nie wiadomo, kto ma jej dać 7 miliardów złotych na wymianę taboru. Co więcej, PKP chce wyjąć z tej spółki najbardziej rentowne połączenia międzyregionalne.

– Nie godzimy się na te propozycje, negocjacje trwają – mówi Kasiura.

Wyszyński, aktywny uczestnik debaty na stronie OKOKO, raz za razem powraca do innego pomysłu. Już od trzech lat namawia władze regionu, by zerwały umowę z PKP i po prostu ogłosiły przetarg, który wyłoni innego prywatnego przewoźnika.

Precedens już jest: w województwie kujawsko-pomorskim część tras obsługuje prywatna firma ARRIVA.

– To fakt. Jeździ tam na liniach niezelektryfikowanych – przyznaje Kasiura. – Tyle tylko, że nie ma własnego taboru i korzysta z szynobusów, które są własnością samorządu. My też mamy szynobusy, które użyczamy spółce PKP PR. Rozmawialiśmy z ARRIVĄ, bo firma była zainteresowana wejściem na nasz teren, ale na razie żadnych ustaleń nie ma. Szefowie firmy zapowiedzieli, że będą się starali o zakup własnego taboru. Być może przyjdzie czas na powrót do rozmów.

Kasiura ma jednak sporo wątpliwości. Jeśli bowiem wejdzie w życie rządowy plan usamorządowienia przewozów regionalnych, to wybrany model praktycznie zablokuje wolną konkurencję na polskich torach. – Bo jeśli będziemy mieli udziały we własnej spółce, to przecież nie będziemy mogli zlecać zadań firmom, które z tą spółką konkurują na rynku – tłumaczy Kasiura. – Bo to byłoby działanie na własną szkodę. Rozmawialiśmy o tym niebezpieczeństwie na konwencie marszałków.

Marek Świercz

Źródło: POLSKA Gazeta Opolska