Tygodnik Prudnicki, 24 stycznia 2007
„PKP jest państwowa. Czyli niczyja. „Nikt” za nic nie odpowiada. Im nie zależy na ilości pasażerów, tylko na ilości milionów dotacji dla utrzymania całej przerośniętej administracyjnej czapy biurowej oraz związkowej” – z Robertem Wyszyńskim rozmawia Stanisław Stadnicki.
Robert Wyszyński – koordynator Obywatelskiego Komitetu Obrony Kolei na Opolszczyźnie – od lat walczy o normalną kolej w naszym województwie. O przewozach regionalnych wie prawie wszystko. Odsłania przed nami prawdę o tym, jak PKP traktuje pasażerów, przekonuje, że nadszedł czas, by dać szansę prywatnemu przewoźnikowi.
Stanisław Stadnicki: Czym zajmuje się Obywatelski Komitet Obrony Kolei na Opolszczyźnie?
Robert Wyszyński: Szerokim uświadamianiem mediów, społeczeństwa i samorządu wojewódzkiego, że nowoczesna regionalna kolej to nie fanaberia, a cywilizacyjna konieczność. Dawno zrozumiano to w Czechach, Niemczech, na Słowacji. U nas ta wiedza dopiero raczkuje. Poza tym zajmujemy się pomocą we wprowadzeniu prywatnego przewoźnika pasażerskiego na lokalne linie Opolszczyzny.
Czy Pana zdaniem ludzie chcą jeździć pociągami? Czy jest zapotrzebowanie na dojazd koleją do szkoły i pracy?
Wzrost ilości pasażerów na Opolszczyźnie o ok. 2 miliony w ciągu kilku lat dowodzi, że tak. W wielu województwach przewozy koleją spadały – u nas rosły. Była to głównie zasługa układania dobrych rozkładów jazdy i skomunikowań (przesiadek na stacjach węzłowych) przez pracujące dla Urzędu Marszałkowskiego Biuro Koordynacji Komunikacji Kolejowej woj. Opolskiego. Teraz znów spadają, bo oferta rozkładowa znacznie się pogorszyła. Winne są PKP Przewozy Regionalne, które z roku na rok domagają się coraz wyższych dopłat, naciskając samorząd wojewódzki, który nie chce pokrywać zawyżonego deficytu przewoźnika – monopolisty.
To dlaczego Pana zdaniem urzędnicy PKP tłumaczą się, że ludzie nie jeżdżą pociągami? A może jeżdżą?
Im nie zależy na ilości pasażerów, tylko na ilości milionów dotacji dla utrzymania całej przerośniętej administracyjnej czapy biurowej oraz związkowej. Kolej nie musi oznaczać PKP. Może oznaczać prywatnych przewoźników np. “Pan Zenek i spółka”. W Polsce jeździ już kilkunastu poważnych przewoźników towarowych – prywatnych. Widzimy ich między innymi na trasie Kędzierzyn – Prudnik – Nysa. I to już nie jest PKP. To są prywatni przewoźnicy, np. CTL Rail Szczakowa itp. Obecnie powstają polskie prywatne koleje pasażerskie. I takie chcemy wprowadzić na tory Opolszczyzny.
Wiele osób twierdzi, że obecne praktyki PKP: spóźnienia, częste odwoływania kursów to celowe działanie, by odstraszyć ludzi i domagać się większych dotacji. Zgadza się Pan z tym?
Nie. To niekompetencja całego systemu – poperelowskiego systemu monopolistycznej kolei. Tam gdzie jest “jedynie słuszny” monopol, tam jest stagnacja, brak bodźców do rozwoju i zaproponowania lepszej oferty, lepszej usługi. Więc może nie tyle celowe, co zupełnie nieudolne. PKP nie potrafi robić promocji swoich „produktów” i usług, bo produktem ma być dobra oferta dla pasażera, a usługą jest w miarę szybki i wygodny przewóz na danej trasie. W przypadku sklepów możemy sobie wybrać dowolny, jaki nam pasuje. W przypadku PKP mamy monopol.
Jak Pan ocenia to, co dzieje się na linii Kędzierzyn Koźle – Prudnik – Nysa? Pasażerowie wystawiani są każdego dnia na ciężką próbę?
Jako absolutny skandal. Zastępcza komunikacja kolejowo – autobusowa (KKA) odstrasza resztki pasażerów. Ludzie masowo oddają bilety miesięczne. Natomiast autobusem PKS lub autobusem innego przewoźnika drogowego jest drożej, dłużej i mniej wygodnie, niż pociągiem. I właśnie dlatego pasażerowie powinni gremialnie domagać się od UMWO wprowadzenia na tory prywatnego przewoźnika. Bo będzie szybciej, taniej i wygodniej. Bo każdemu prywatnemu zależy na marce, prestiżu, dochodach z biletów. Nie widzimy innej możliwości.
Jeszcze 3 lata temu jeździł tutaj skład z lokomotywą i dwoma wagonami. Obecnie kursują tańsze w utrzymaniu szynobusy. Jak to możliwe, że PKP żąda znacznie większych opłat? Coś się przecież tutaj nie zgadza? Czy Pana zdaniem kolej żąda za dużych dotacji?
Żądania finansowe PKP Przewozów Regionalnych są kosmiczne – co rok większe (bo na 2007 żądają 30 mln złotych), wobec proponowanej jakości usług przewozowych. U jakiegokolwiek prywaciarza będą mniejsze przy lepszej jakości usług i większej ilości pociągów. Przypomnę, że dotowanie kolei regionalnej jest oczywistością we wszystkich cywilizowanych krajach Europy i świata. Kwestia tylko komu dajemy dotacje na przewozy, w jakiej wysokości oraz za jaką usługę: dobrą czy byle jaką.
Nowy rozkład jazdy zapowiadał się interesująco. Cięcia sprawiły, że powstały 5 godzinne dziury w połączeniach!
Nowy rozkład – ten, który miał wejść – był całkiem niezły. Opracowało go Biuro Koordynacji Komunikacji Kolejowej woj. Opolskiego do niedawna pracujące dla UMWO. Obejmował pociągi bezpośrednie także do Brzegu (z przesiadką do Wrocławia). Przy wprowadzeniu nowego rozkładu w życie PKP wycięło dwa pociągi na linii Nysa – Prudnik – Kędzierzyn, 4 pociągi na trasie Nysa – Opole i wszystkie 6 na Nysa – Brzeg. Stąd na tych dwóch pierwszych powstały właśnie 5 godzinne dziury w cyklicznych taktach.
Odwołane pociągi i zastępcze autobusy zrobiły swoje. Z obliczeń wynika, że na naszej trasie ruch pasażerski w ciągu ostatnich tygodni mógł zmaleć nawet o 50%. Dlaczego administracji PKP ten stan rzeczy nie rusza? Dlaczego PKP nic nie robi, by przyciągnąć pasażerów?
Dla administracji zarządzającej PKP liczą się jedynie dotacje, a nie dobra jakość usług przewozowych dla pasażera. Kolej – ta prywatna – może być zupełnie inna. PKP nie zależy na pasażerach, bo wszystkie dotacje idą do centrali w Warszawie, a stamtąd są rozdzielane odgórnie; większa ich część idzie na spłatę długów PKP wobec banków oraz innych wierzycieli. Więc żeby pasażerowie jeździli na dachach wagonów, to i tak nie będzie to miało żadnego znaczenia dla wysokości żądanych dotacji. U prywatnego każdy bilet, a więc pasażer, byłyby czynnikiem najważniejszym. Jak w każdym sklepie, czy punkcie usług fotograficznych.
Jak ocenia Pan „pracę” osób, które odpowiedzialne są za kolej w naszym regionie? Czy władze PKP umieją tylko wyciągnąć rękę po pieniądze na dofinansowanie?
Nie tylko wyciągać, ale co pół roku finansowo „stawiać pod ścianą” samorząd wojewódzki – oto, co potrafią robić regularnie, strasząc zamknięciami, odwołując pociągi, zamykając linie. I nie nam oceniać ich pracę. Jesteśmy – jak wszyscy – pasażerami tych pociągów i nie chcemy cudów na kiju, tylko najzwyczajniej w świecie chcemy NORMALNEJ kolei, jak w Czechach, gdzie na każdej lokalnej linii pociągi kursują co godzinę przez cały dzień.
Pasażerowie domagają się, by jak najszybciej sprowadzić do naszego województwa prywatnego przewoźnika. Czy Pan też jest tego zdania?
Jestem. Coraz więcej osób to rozumie. Dziennikarze, samorządowcy, pasażerowie. Na początek na linie lokalne obsługiwane szynobusami, bo w razie rozpisania przetargu na obsługę tych linii, UM Woj. Opolskiego może zwycięzcy przetargu użyczyć lub wydzierżawić autobusy szynowe w ilości 4. Te szynobusy są własnością UMWO, a nie PKP. I może nimi jeździć każdy przewoźnik, który wygra przetarg lub którego ofertę wybierze zarząd UMWO.
Dlaczego prywatny przewoźnik będzie lepszy?
A dlaczego piekarzowi zależy na jak największej sprzedaży bułek oraz na jakości (smaku, świeżości) tych bułek? Bo zależy mu na kliencie. Bo jest prywatnym producentem tych bułek. Bo chce na nich sam zarobić i utrzymać swoich pracowników. A dlaczego szewcowi zależy na jak największej ilości dobrze naprawionych butów? Bo dobrze naprawione buty spowodują, że klient pochwali jego zakład i “nagoni” mu następnych klientów. Mało tego – jeśli w przyszłości będzie miał kolejne buty do naprawienia, przyjdzie do tego właśnie szewca, który zrobił dobrą robotę. I znowu da mu zarobić.
PKP jest państwowa. Czyli niczyja. “Nikt” za nic nie odpowiada, nikomu nie zależy na pasażerach. Dochód z biletów w ŻADEN sposób nie przekłada się na pensje pracowników. U prywatnego wszystko przekłada się na wyniki finansowe firmy – uwzględniając oczywiście dotacje. Dla prywatnego liczy się opinia klienta, jego zaufanie oraz pozyskanie pasażera na stałe. Dlatego prywatny przewoźnik kolejowy da nie tylko zniżki uczniowskie i pracownicze, bilety miesięczne, ale też bonusy “tam – powrót” np. tańsze o 50 procent, co na PKP jest fantazją, a na czeskich kolejach normalką. Prywatny będzie bardziej dbał o powierzony mu przez UM tabor. Bo przecież od stanu tego taboru i jego utrzymania zależeć będzie sprawne funkcjonowanie linii. Prywatny zrobi promocję w lokalnych mediach, rozda ulotki, zareklamuje swoją kolej, swoją markę i swoje przewozy. Prywatny nie będzie co kilka miesięcy straszył zawieszeniami, zamknięciami i cięciami pociągów. Prywatny wprowadzi częstsze kursy – oczywiście w ramach posiadanego taboru. Prywatny będzie niemal natychmiast reagował na uwagi pasażerów i bardzo szybko dostosowywał rozkład do ich potrzeb.
Mnóstwo osób pisze do Urzędu Marszałkowskiego i nie tylko skargi na kolej. Sprawa nabrała już dużego rozgłosu. PKP wie, że aprobata społeczna dla fatalnej obsługi ruchu pasażerskiego już się skończyła i sprawa nie ucichnie. Czy Pana zdaniem to masowe zaangażowanie społeczne doprowadzi do tego, że kolej zacznie pasażerów traktować poważnie? Czy tak na prawdę nie ma już co na to liczyć? To może zagwarantować tylko prywatny przewoźnik?
Kolej PRYWATNA zacznie traktować pasażerów poważnie. Kolej w rozumieniu potocznym, czyli PKP, nie będzie. Wieloletnie doświadczenia z monopolistycznym państwowym przewoźnikiem nie dają żadnej nadziei.
Czy Pana zdaniem prywatny przewoźnik byłby w stanie dogadać się z naszymi sąsiadami i stworzyć atrakcyjne połączenia turystyczne dla całego Powiatu Prudnickiego i na przykład Brzeskiego, a nie tylko dla mieszkańców Opola? Można przecież utworzyć połączenie z Brzegu (a nawet z Wrocławia) z Jesenikiem i skomunikować to połączenie z kursem z Kędzierzyna. Obecnie na to nie mamy co liczyć. Wiemy z kolei, że Czesi otwarci są na wszelakie propozycje!
Jeśliby przejął tzw. szynobusowe linie lokalne Brzeg – Nysa, Nysa – Głuchołazy, Nysa – Prudnik – Kędzierzyn to jak najbardziej. W przypadku połączenia bezpośredniego z Wrocławiem jest problem w postaci granicy województw. Przetargi na przewozy można ogłaszać tylko w granicach jednego województwa. Owszem, może za kilka lat to się zmieni, ale teraz nie widzimy szans. Do szynobusu nie tylko możemy zabrać rower, ale i wózek dziecięcy, wózek inwalidzki, narty, duże pakunki. Turyści też są ważni, ale główne potoki (średnie ilości pasażerów dziennie na danej trasie) generują dojeżdżający codziennie do pracy, szkoły, na studia, do marketów, kin, w sprawach służbowych, biznesowych itp.
Które linie według Pana powinny być obsługiwane przez prywatnego przewoźnika?
Na początek przetarg powinien być ogłoszony na te linie, które można obsłużyć czterema szynobusami należącymi do UMWO: Brzeg – Grodków – Nysa – Prudnik – Racławice – Głogówek – Kędzierzyn oraz Opole – Kluczbork. A potem – jeśli prywatny przewoźnik zyskałby zaufanie – następne np. Opole – Nysa, Nysa – Kamieniec, Nysa – Głuchołazy, choć na Opole – Nysa potrzebne są dwuczłonowe szynobusy. Pojedyncze nie wystarczą na tą linię, bo za dużo pasażerów tamtędy jeździ. UM Woj. Opolskiego ma zamiar w ciągu 2 – 3 lat zakupić 6 szynobusów – w tym dwa dwuczłonowe.
Czyli niezaprzeczalnie prywatny przewoźnik nie dość, że chce wozić ludzi to widzi w tym szanse na zysk?
Biorąc pod uwagę ustawowe dotacje od samorządu (z założenie niższe niż dla PKP) oczywistością jest, że prywatny przewoźnik będzie chciał wyjść “na swoje”. I właśnie DLATEGO najbardziej będzie mu zależeć na pasażerach, a nie na zamykaniu linii i pociągów. Dla przykładu do linii Brzeg – Nysa w 2006 roku samorząd dopłacał 1,6 mln złotych rocznie za 3 pary pociągów dziennie, czyli 6 pociągów (spalinówka plus wagon). Prywatny mógłby jeździć WIĘKSZĄ ilością pociągów za maks. 1 – 1,2 mln złotych (szynobus, w zależności: 5 lub 6 par dziennie, czyli 10 albo 12 pociągów).
Czy Urząd Marszałkowski popiera wejście prywatnego przewoźnika? Społeczeństwo tak.
Poprzez masową akcję społeczno obywatelską oraz medialną staramy się przekonać samorząd wojewódzki do rozpisania przetargu choćby na jedną linię: np. Brzeg – Nysa. Prościej, bo tam nic nie jeździ, więc linia jest jakby „do wzięcia”. Jakby na tej trasie się sprawdziła koncepcja tańszego, sprawniejszego oraz przyjaznego dla pasażera przewoźnika prywatnego, to wszędzie indziej też się sprawdzi. Teoretycznie możnaby rozpisać przetarg nawet na wszystkie tzw. szynobusowe linie Opolszczyzny, wybrać prywatnego operatora – pozostawiając obsługę elektrycznych linii PKP.
Ostatnio bardzo często zamiast szynobusów jeździły zastępcze autobusy. Oczywiste jest, że takie kursy generują minimalne koszty. Urząd zapłacił za przejazd szynobusu. Czy umowa z koleją przewiduje jakieś odszkodowania za odwołane pociągi? Biorąc pod uwagę fakt, że dziennie było odwoływanych do 4 kursów to mówimy tu o ogromnych pieniądzach. Urząd stracił, a kolej się cieszy? Przecież takie coś powinno być rozliczone!
O ile wiem, umowa jest układana przez PKP i nie daje możliwości roszczeń UMWO w tej kwestii. To odrębny temat i osobna sprawa do poprawienia. Ale o to powinni zadbać pan Kasiura z zarządu, odpowiedzialny za transport kolejowy w województwie i pan dyr. Szymański z departamentu infrastruktury. My możemy jedynie podpowiadać i pokazywać mechanizmy wyłudzania oraz marnotrawstwa pieniędzy podatników. Co zresztą robimy.
Nie odnosi Pan wrażenia, że jakby na rękę kolei jest podstawić zastępczy autobus niżeli puścić lokomotywę z wagonami?
Tej państwowej może i tak… Prywatny na głowie by stanął, aby jak najszybciej naprawić użyczony lub dzierżawiony od UM szynobus. Tymczasem jeden szynobus bydgoskiej firmy “Pesa” już kilka tygodni czeka na wymianę… silnika. Nie powiem publicznie dlaczego nowy silnik na gwarancji po zaledwie półtorarocznym kursowaniu jest do wymiany. Proszę się domyśleć…
Kwestia czy producent w ogóle uzna gwarancję i czy nie trzeba będzie za nowy silnik zwyczajnie zapłacić. A wtedy zapłaci UMWO, czyli podatnicy. I – jakby nigdy nic – pojazd wróci pod skrzydła PKP. Do następnej naprawy…
“Opole TAKT 2010/2011” – dzieło Biura Koordynacji Komunikacji Kolejowej – to projekt oferty przewozowej oparty o najlepsze europejskie wzorce. Zakłada między innymi 8 par na całej linii Kędzierzyn – Nysa – Kamieniec, do tego para Kędzierzyn – Nysa, a nawet dodatkowo para Nysa – Głubczyce. W grę wchodziłaby reaktywacja linii Racławice Śląskie – Głubczyce, gdzie oprócz wspomnianej pary byłoby kilka kursów (6 par, czyli 12 pociągów). Nie wspomnę o 8 parach Nysa – Brzeg i Nysa – Głuchołazy. Wyliczone są koszta i widzimy, że taki projekt jest bardzo realny i kosztowałby taniej niżeli obecne dopłaty (lub tyle samo – ok. 22-23 mln zł). Pan też widzi w tym ogromną szansę rozwoju przewozów? Pociągi kursowałyby w odstępie godzinnym lub dwugodzinnym na każdej linii naszego województwa.
Tak wyglądają rozkłady jazdy normalnej kolei lokalnej w cywilizowanych krajach jak Czechy, Słowacja, o Niemcach nie wspominając. Więc to tylko u nas wydaje się jakiejś “science fiction”, jeśli porównamy do obecnej degrengolady i mizerii. Co oczywiste, ten projekt da się zrealizować, ale TYLKO i wyłącznie z prywatnymi kolejami. I kto wie, może nawet się kiedyś uda…
Czy Urząd Marszałkowski popiera projekt? Widzi w tym szanse Pana zdaniem?
Okaże się po spotkaniu z prywatnym przewoźnikiem w Urzędzie Marszałkowskim. Wtedy będzie wiadomo więcej. Nawet nam nie zdradzono wszystkiego. Musimy poczekać. Już niedługo…
Na PKP nie mamy co liczyć? Prywatny przewoźnik dałby radę z realizacją tego projektu?
Naszym zdaniem – oczywiście w perspektywie kilku lat – dałby.
Wiemy, że niebawem odbędzie się spotkanie z prywatnym przewoźnikiem, który gotów jest wejść “na nasze tory”. Może Pan coś więcej powiedzieć na ten temat?
Na razie nie. Spotkanie będzie miało na celu przedstawienie propozycji przez prywatnego przewoźnika. Dopiero potem należy przekonać zarząd i sejmik do rozpisania przetargu na jedną linię, albo kilka linii.
Musimy z przykrością stwierdzić, że istnieje realne “zagrożenie”, że Urząd Marszałkowski podpisze 3 letnią umowę na obsługę przewozów pasażerskich z PKP? Czy Pana zdaniem na te 3 lata uniemożliwi to wejście przewoźnika na linie np.: Kędzierzyn-Nysa? Nie mówię o poprawie obsługi pasażerów, gdyż już od dawna wiemy, że na to nie mamy co liczyć!
Uniemożliwi, ale zarówno my (m.in. nasz List Otwarty) jak i ludzie z Biura Koordynacji Komunikacji Kolejowej namawiają pana Kasiurę i zarząd UM do wprowadzenia w umowie zapisu, który umożliwia nawet podczas obowiązywania tej trzyletniej umowy rozpisanie przetargu na niektóre linie. Trudna sprawa, bo PKP zrobi wszystko, aby takiego zapisu nie było.
Jak my, pasażerowie skazani na PKP możemy nakłonić Urząd Marszałkowski, by takiej umowy nie podpisywał? Zgodzi się Pan, że znalezienie pasażera, który teraz o PKP powie dobre słowo graniczy z cudem? Mamy nowe władze – możemy przecież razem walczyć o normalną kolej.
Poprzez pisanie do UM e-maili, petycji, apeli, skarg, przez osobiste przychodzenia do pana Kasiury i składanie u niego pism oraz apeli. Władze powiatów i miast: starostowie, burmistrzowie, radni, powinni czynić to samo.
Czy wierzy Pan, że nadejdą dla nas, pasażerów dobre czasy. Pociągów będzie dużo, nie będą się spóźniały, dworce będą wyglądały schludnie, pasażerów będzie traktowało się z należytym szacunkiem?
Wierzę. Tylko wtedy, jeśli przełamiemy monopol PKP. To jest nasze wspólne zadanie i po prostu cywilizacyjna konieczność.
Dziękuję za rozmowę, poświęcony czas. Liczę, że spotkamy się za kilka tygodni i przedstawi Pan nam najnowsze informacje o prywatnym przewoźniku, który miejmy nadzieję złamie monopol PKP i zrobi wreszcie porządek z przewozami pasażerskimi, czego sobie, pasażerom i Panu życzę.
Na stronie internetowej Obywatelskiego Komitetu Obrony Kolei na Opolszczyźnie: http://www.okoko.cal.pl/ znajdziemy adresy e-mailowe, na które należy wysyłać skargi na kolej.
Stanisław Stadnicki